Dlaczego w naszej hodowli zwracamy uwagę na status MDR-1 psów?
Odpowiedź jest prosta – bo możemy 🙂 Bo udało nam się rozpocząć hodowlę od suki bez mutacji w czasie kiedy dostanie takiej suki z dobrym rodowodem było bardzo trudne 🙂
Co znaczy zwracamy uwagę? Celem naszej hodowli jest wypuszczanie szczeniaków, które są maksymalnie nosicielami wspomnianej mutacji.
Kilkanaście lat temu jak zaczynaliśmy przygodę z owczarkami australijskimi badanie MDR-1 było stosunkowo nowe (mimo że nadwrażliwość na iwermektynę u psów pasterskich była znana od kilkudziesięciu lat), sporo psów było -/- itp. Wykluczenie z hodowli wszystkich psów posiadających dwie zmutowane kopie genu na tamten moment byłoby samobójstwem dla rasy. Do tego wszyscy byliśmy przekonani że przecież wystarczy mieć listę leków a nawet bez niej weterynarze wiedzą o co chodzi.
Nadmienię tylko, że nie mam wykształcenia biologicznego. Ale studia na AGH nauczyły mnie jednego – że dane trzeba czerpać nie z wierzeń ludowych ale z badań i opracowań naukowych oraz doświadczenia innych. Po akcji kiedy weterynarz dał jednemu aussie iwermektynę i w efekcie go zabił tłumacząc, że on sobie zapomniał zaczęłam trochę bardziej grzebać. Przeczytałam kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt opracowań na temat mutacji MDR-1, z których można wyciągnąć kilka wniosków. Postaram się je opisać „łopatologicznie”
Kilka słów o mutacji
Leki które są na listach (z których żadna nie jest kompletna) to leki transportowane przez glikoproteinę P. Mutacja upośledza barierę krew-mózg która jakby broni organizm przed lekami transportowanymi przez tą glikoproteinę. Jeżeli pies nie ma mutacji – bariera jest sprawna i lek jej nie przeniknie. Jeżeli jest nosicielem może zareagować. Może nie. Bo każdy osobnik +/- ma tą barierę upośledzoną w różnym stopniu. Często osobniki +/- są odporne na takie same dawki leków jak psy bez mutacji. Pies z -/- zareaguje zawsze i najmocniej (oczywiście też przy jakiejś określonej dawce).
Niestety informacje o bezpiecznych dawkach nie są łatwo dostępne, weterynarze często nie mają dostępu do takich danych. Część z nich o mutacji w ogóle nie słyszała. Inni myślą, że jak jest mutacja to pies nie może w ogóle dostać żadnego leku z listy. Mi z tego powodu odmówiono kastracji a za RTG stawów w 2015r. bez wpisu zapłaciłam jakieś 700zł (normalnie z wpisem w tym czasie kosztowało 400 a sam wpis 200). Dlaczego? Bo lekarz ściągnął jakieś kosmicznie drogie leki a starczyło podać mniejszą dawkę tego co miał.
Jasne, możemy założyć (jak to miało miejsce do tej pory), że każdy lek ma zamiennik (co nie jest prawdą), że weterynarze wiedzą co robią itp. Ale te zamienniki nie zawsze są dostępne, czasem trzeba działać szybko. Nie ma czasu na szukanie innego weta, na szukanie zamienników. Czasem coś się stanie w trasie, na wyjeździe. Czasem trzeba jechać do innego weterynarza bo nasz sprawdzony jest niedostępny. Przy konieczności transfuzji trzeba zaryzykować i podać sterydy. Do tego dochodzi fakt, że weterynarze nie mogą przepisywać ludzkich leków jak te leki mają zamiennik psi. I na koniec – mutację MDR-1 znamy. Ale nie wiemy czy pies nie posiada innej mutacji, która spowoduje reakcję na leki spoza listy nie wiemy. Dobrą praktyką weterynarzy jest zawsze podawanie minimalnych dawek leków i sprawdzanie reakcji psa.
Faktem jest, że spora większość leków na listach nie jest zabójcza dla aussie. Jednak mogą mieć bardzo silne, neurologiczne skutki uboczne przy podaniu standardowych dla „zdrowego” psa dawek. Dlatego najbardziej istotne jest trąbienie za każdym razem u weterynarza, że pies ma mutację, posiadanie przy sobie wydrukowanej listy (a najlepiej kilku) i wciskanie go weterynarzowi nawet jak tego nie chce 🙂 Nawet mając psa bez mutacji zalecam mieć listę i prosić o uważanie na te leki.
Analiza przypadków
Przypadki z życia wzięte czyli na co trzeba uważać mając psa z mutacją (i bez)
Osobiście miałam sytuację kiedy lekarz nie miał pojęcia że lek przeciwwymiotny (a raczej trzy) są na listach. Do tego w książce z lekami jeden z tych leków miał taką dawkę minimalną że psa z -/- by zabił. Jak by zareagował na nią pies z +/+ nie wiadomo ale też mogłoby być słabo. Nas uratowało to, że sprawdziliśmy listy i znaleźliśmy prawidłowe dawkowanie.
Kolejny przypadek z życia. Sobota, duża konferencja weterynaryjna, praktycznie wszyscy okoliczni weterynarze na niej obecni. Mi szczeniaki wymiotują dalej niż widzą, do tego silna biegunka. Koleżanka mi załatwiła wizytę u weterynarz z ponad 40 letnim stażem. Podała antybiotyk, dała inne leki na wynos mówiąc przy okazji „dajcie im loperamid” (loperamid nie ma bezpiecznej dawki dla aussie). My oczy jak pięciozłotówki. Mówimy że ta rasa ma MDR-1. Ta oczy jeszcze większe niż my że ona nie wie o czym mówimy, że pierwsze słyszy o czymś takim… I że dobrze że się orientujemy…
Jakiś tydzień czy dwa później wiadomość od koleżanki, że podała namiary do mnie znajomej hodowczyni mającej rasę w której mutacja też występuje (przy okazji weterynarz), która ma podobne objawy u szczeniaków (jak się okazało młodszych) i nie wie co podać bo na pierwsze leczenie nie idą. Chwilę później rozmawiam ze wspomnianym hodowcą i słyszę, że zaraz im poda metaklopramid – udało się, że napisała do mnie przed podaniem.
Przy okazji analizy list doszłam do tego, że często leki są wpisane w nieoczywistych dla zwykłego człowieka miejscach na liście. Przykład? Weterynarz mówi „dam lek przeciwwymiotny zawierający ondasetron”. Sprawdzamy na liście dział „przewiwwymiotne”. Nie ma. Mówimy – może dostać. Jak się dalej okazuje Ondasetron jest wpisany na jednej z popularnych list w polu leki przeciwwrzodowe a nie przeciwwymiotny. A pola te są od siebie oddalone i nie widać tego na 1 rzut oka. Kolejny lek przeciwwymiotny – znacznie bezpieczniejszy ale również trzeba na niego uważać – Cerenia – również nie jest obecny na części list.
Choroby występujące w rasie
Z danych, do których udało mi się dotrzeć – pies z padaczką niemający mutacji będzie potrzebował wyższych dawek leków, większa jest również szansa na padaczkę lekooporną. Więc teoretycznie dla psa z padaczką najlepiej jakby mutację miał ale jedną kopię 🙂 Tu mały offtop – w jednym z opracowań dot. epilepsji u aussie, dostępnej na stronie hodowli Stonepine znalazłam hipotezę, że padaczki lekkoporne nie są padaczkami idiopatycznymi.
Ale wracając do tematu.
Aussie są rasą, w której dużo częściej niż epilepsja występują nowotwory (zresztą jak u psów większości ras w starszym wieku) i choroby autoimmunologiczne – i tu już pies z mutacją ma gorzej bo chemioterapeutyki mogą działać zbyt mocno (inna sprawa, że tylko promil osób w wypadku nowotworów decyduje się psy leczyć z uwagi na niską skuteczność i bardzo silne skutki uboczne) a podanie mu sterydów wymaga dokładniejszej niż u innych psów kontroli dawek.
Kilka „normalnych” chorób
Przypadek 1 – odrobaczenie / kokcydioza
Wciąż bardzo wielu weterynarzy proponuje klientom na odrobaczenie Profender. Równocześnie unika się jak ognia milbemecyny (którą można w małych dawkach podać psu z -/- bez ryzyka). Profender, którego np. na liście Stonepine nie ma. W ulotce jest tylko wspomniane że może być problematyczny u psów z mutacją. Nie ma informacji jak bardzo. Zresztą kto czyta ulotki (poza mną). Opracowania mówią o tym, że dla psów z mutacją nie ma bezpiecznej dawki tego leku. Lek ten przez długi czas był jedynym oficjalnie dostępnym lekiem dla psów na kokcydia (wiem że miało się to zmienić). Alternatywy istnieją – np. Baycox, który oficjalnie nie ma dopuszczenia dla psów ale jest najczęściej stosowany w przypadku kokcydiozy u aussie. Więc pamiętamy – na kokcydia tylko leki bez emodepsydu w składzie! Nawet u psów bez mutacji.
Dla porównania wspomniany przeze mnie milbemax (milbemecyna) stosowany w dawkach dopasowanych do masy ciała jest bezpieczny. Natomiast tej dawki trzeba pilnować i często lepiej kupić kilka małych tabletek (do 5kg) niż tabletkę do 25kg. Dla przykładu: dla psa mającego 26kg – jedna duża i pół małej. Dla szczeniaka 11kg – 2,5 małej itp.
Przypadek 2 – reakcje alergiczne
Oczywiście rzadkie ale się zdarza. Zdarzają się w każdej rasie, czy to u psów rasowych czy kundli. W takich przypadkach konieczne jest szybkie podanie sterydów. Nie ma czasu na szukanie alternatyw. Ważne żeby w takim wypadku uczulić weterynarza żeby bardzo uważał na dawki i zaczął od mniejszej bo u psów z mutacją mniejsza dawka będzie skuteczna – lek szybciej zadziała.
Przypadek 3 – leptospiroza
Stosunkowo rzadka choroba przenoszona z psów na ludzi. Często dla psów śmiertelna. Lekiem z wyboru, który przy okazji ogranicza siewstwo jest Doksycyklina. Ta sama doksycyklina, która jest lekiem z wyboru na mykoplazmę ale to już mniejszy problem i są alternatywy. Doksycyklina jest transportowana przez glikoproteinę P, prawdopodobnie bezpieczna ale w przypadku psa z mutacją trzeba pilnować dawek bardziej niż normalnie. Dodatkowo tego antybiotyk ten często wzmaga wymioty i tu pojawia się problem dostępu do leków przeciwwymiotnych. Znajoma trafiła do super kliniki gdzie na dzień dobry o MDR -/- powiedzieli że wiedzą, znają sie itp. Podali metaklopramid. Pies w drodze do domu dostał zapaści. Udało się go przywrócić do żywych ale ostatecznie i tak przegrał walkę z chorobą bo i ona i leczenie spowodowały za duże spustoszenia w ogranizmie
Przypadek 4 – podejrzenie świerzbu (czy nużycy)
Obecnie wiadomo, że w leczeniu tych problemów można podać np. Bravecto. Tradycyjnie do leczenia wykorzystywana była iwermektyna. W przypadku podania iwermektyny w dawce na świerzb (typowe leczenie starych weterynarzy) dla psa -/- odtrutki nie ma. Można podać Intralipid. Kilka lat temu był znany przypadek Bristol – suki aussie, która wchłonęła za duże ilości iwermektyny (oficjalnie zjadła odchody jakiegoś zwierzęcia gospodarskiego) to uratowało. Bristol była +/-, czyli tylko nosiecielem mutacji. Były wrzucane oficjalnie filmiki suki w stanie agonalnym, zbiórka bo koszty były niewyobrażalne, bardzo długi pobyt w klinice i stałe podpięcie do aparatury. Jaką dawkę Bristol zjadła nikt nie wie ale możliwe, że taką która by zaszkodziła każdemu. Dodajmy do tego, że w naszym kraju Intralipid jest bardzo ciężko dostępny dla weterynarzy. Czytając opacowania odnośnie działania Intralipidu w przypadku zatruć iwermektyną można wywnioskować, że biorąc pod uwagę bardzo długi okres półtrwania i ewentualne skutki uboczne takiego leczenia wyleczenie psa o statusie affected (MDR-1 -/-).
Czy należy unikać psów z mutacją za wszelką cenę? Co możemy zrobić jako hodowcy?
Dla mnie mówienie że nie da się w tej chwili hodować dobrych psów zwracając uwagę na MDR jest nadużyciem bo sporo wybitnych reproduktorów i wybitnych psów/suk jednak mutacji nie ma albo jest maks. +/-.
Hodowle miały kilkanaście lat, żeby chociaż spróbować wyeliminować mutację – i zarówno w USA jak i Europie coraz więcej psów i suk jednak tej mutacji nie ma. Robiąc mioty możemy mając porównywalne psy zostawić sobie szczeniaka bez mutacji albo próbować zrobić to w kolejnym pokoleniu. Ja mam takie szczęście że suki hodowlane, które mam w tej chwili są +/+, psy którymi kryłam wszystkie były +/+ (a psy, które miały dwie kopie były niedostępne do krycia :)), mimo że na to uwagi nie zwracałam podejmując decyzje. Po prostu te psy które brałam pod uwagę bo pasowały mi do planu hodowlanego, były rodowodowo i anatomicznie najlepsze do mojej suki taki status miały (mimo, że jeden z nich nie miał badania przed kryciem). Gdybym miała sukę z mutacją – nie pokryłabym jej psem z mutacją a równocześnie starałabym się do dalszej hodowli zostawić już szczenięta bez mutacji.
Oczywiście dalej są stare psy hodowlane, które mutacje mają. Sama mam jednego takiego delikwenta – jedynego szczeniaka po Chicie, którego udało mi się wyhodować. Są mrożone nasienia psów nieżyjących już X lat, które często nie miały badań lub były -/-. Nikt nie mówi że trzeba je wycofywać z hodowli.
6-8 letnie obecnie suki też często mutację mają. Często bardzo trudno jest dostać dobrą sukę bez mutacji. Ale przy odrobinie chęci (i szczęścia) można powoli schodzić z tej mutacji a nie przez kolejne 15 lat twierdzić, że problem nie istnieje. Bo po to są badania genetyczne żeby z nich korzystać.
I owszem – hodowanie na MDR-1 w wielu przypadkach bywało i bywa głupotą bo często ludzie nie patrzą na nic innego. U mnie MDR-1 jest jednym z kolejnych kryteriów doboru psa – tzn. jezeli dwa psy spełniają moje wszystkie wymagania wtedy wybiorę tego, który mutacji nie ma. Jeżeli będzie miał – przebadam cały miot żeby nowi właściciele wiedzieli na czym stoją 🙂